Most którego nie ma. Już XII- wieczny historyk Benedetto Di Sant’Andrea w książce “Chroniocon” wspomina, że Roberto Guiscardo normański książę wysłany przez papieża na Sycylię aby uwolnić ją od jarzma Muzułmanów, myślał jak wybudować most nad Cieśniną Messyńską. Kilka wieków pózniej imperator Karol Wielki też planował połączyć dwa brzegi ale na marzeniach się skończyło. I tak, co jakiś czas, od tysiąca lat, plan budowy mostu powraca. Od tysiąca lat entuzjaści budowy mostu i zagorzali przeciwnicy ścierają się i krzyczą swoje za i przeciw. W 1866 roku powstał projekt metalowego mostu nad cieśniną inżyniera Alfredo Cottrau ale na projekcie cała sprawa się zakończyła. 29 marca 1965 roku gazeta Corriere głosiła “Sycylia będzie kontynentem!” I znów : nic. Pózniej premier Berluskoni opowiadał, że jeszcze za swojego życia po tym moście co wybuduje się przejedzie. Coś mi się wydaje, że się nie przejedzie bo premierem już nie jest a do osiemdziesiątki już dawno dobił. Ale ciekawostką jest, że już raz, choć na krótko, ten most istniał. Caio Lucio Cecilio Metello , po pobiciu Kartaginy w 251 roku pne, połączył dwa brzegi aby przetransportować do Rzymu 142 słonie które pobici pozostawili na Sycylii. Most zmontowali z łodzi, beczek i drewna. Po pierwszej wichurze i sztormie most został zniszczony. Jest to konkretny przykład, że chcieć to móc ! Gdyby połączyć mostem Sycylię z kontynentem (to tylko 3 km) być może Sycylia nie byłaby już Sycylią. Może przyszedłby czas żeby rozprawić się z mafią, z korupcją, poprawić stan dróg i zadbać o infrastruktury, dać pracę młodzieży. Jak na razie, od wieków, dwa potwory morskie Scylla i Charybda pilnują swojej cieśniny, wzniecają sztormy i zdradzieckie wiry a od 1896 roku między dwoma brzegami kursują statki- promy na które ładowane są całe pociągi. Politycy, ekologiści, za i przeciw dalej zawzięcie się kłócą i nic się nie zmienia. Pomoc Unii Europejskiej nie została wykorzystana i dalej turystom opowiada się o micie Scylli i Charybdy. No cóż, komuś ten most nie pasuje. Komu? Opowiem gdy się spotkamy.Póki co, radzę wszystkim zrobić sobie taką wycieczkę promem. Za dnia czy w nocy jest przepięknie. Krótko ale intensywnie. Kiedyś płynęłam tam i z powrotem 8 razy. Za każdym razem kiedy płynęłam w stronę Sycylii i na horyzoncie widziałam Etnę serce przepełniała mi radość i podziw a kiedy wypływałam z Messyny i widziałam jak wyspa się oddala czułam, że tracę coś wyjątkowego. I wtedy zrozumiałam, że kocham Sycylię. P.S. Nie spotkałam ani Scylli ani Charybdy i Wam tez tego życzę !